niedziela, 26 października 2014

Yolo trip.























Nie sądziłam, że jeden wyjazd może zmienić tak wiele. Cieszyłam się, bo jeden dzień w Warszawie, bo koncert, bo oderwanie od problemów. Okazało się, że oderwanie trwa do dziś, że koczowanie pod klubem potrafi dodać sił, gdy Coca-Cola przestaje świecić na czerwono, a bajkopisarstwo wychodzi nam nad wyraz dobrze. Że jeden uśmiech daje szczęście przez kolejne tygodnie. Kawa na dachach pośród winorośli ma swój niepowtarzalny urok i rozmowy do piątej nad ranem z przyjaciółmi w koncertowej euforii mogłyby nie mieć końca. I w pełni dobrze jest dopiero wtedy, gdy twoi przyjaciele przeżywają swoje własne szczęścia.
A ja wciąż widzę biały prostokąt pulsujący w rytmie
M.O.N.E.Y. 

Od dawna nie miałam w sobie tyle motywacji i inspiracji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz